poniedziałek, 16 września 2013

Tidzia powraca...

... pisząc z internatu.

Witajcie!

Blog długo nie był aktualizowany, ale cóż - jak wiadomo początek roku szkolnego jest jednym z najbardziej pracowitych okresów w życiu uczniów (a i rodziców). I tak oto witamy w plastyku.

Rzeczywistość plastyka jest specyficzna. Jest na prawdę świetna. Tak z perspektywy Tidzi mówiąc. Czuję się, jakbym trafiła w odpowiednie miejsce w swoim życiu. Może to racja, że ludzie z tej szkoły mają jakiś wspólny pierwiastek, oczywiście poza zdolnościami plastycznymi. Po prostu wreszcie nie czuję się jak odludek i ufo w morzu zupełnie obcych mi, że tak powiem, "duchowo" osób. Czuję się elementem właściwej układanki.

Pomijając mrówczany, majonezy i inne ciekawe specyfiki, jest spokojnie. Mało osób w szkole, większy... spokój? Tak, a mniejszy pośpiech. Tak przynajmniej wygląda to moimi oczami, oczami szaraczka. Czuję, że wiele nauczę się nie tylko od nauczycieli.

Kierunek? Techniki graficzne. Zapowiada się dość ciężka praca, ale jeśli kocha się to, co się robi w życiu, praca staje się lżejsza.

A dzisiaj... Haa, dzisiaj stało się tak wiele, że, cytując Wiktorię, "czuję się jakby to się stało w co najmniej 2 dni". Dzięki wielkie od Tigi i spółki dla Moskita, Rafaela, Igora i Damiana za świetne popołudnie. Było trochę mokro przy powrocie z galerii, ale już chyba wszyscy wyschli. :)

Nawet ta ulewa i ciężkie chmury nie przyćmią uroku dzisiejszych paru godzin spędzonych w tak doborowym towarzystwie.

Słownika nie będzie, przynajmniej dzisiaj. Ze względów czysto technicznych - nie mam dostępu do jego zawartości (tej nieopublikowanej, rzecz jasna) na laptopie koleżanki w internacie. Mogę natomiast pocieszyć, że kiedy w weekend pojawię się w domu, postaram się wstawić słownik i recenzję. Co miało być tym razem...? Ah tak, Crusader! To dobrze, bo dawno tej płyty nie słuchałam... Zajmowałam się osłuchiwaniem The Inner Sanctum, Into the Labirynth i Call to Arms.

Problemy techniczne jednak nie zmieniają faktu, że może gdy nadarzy się okazja i będzie troszku czasu, naskrobię jakiś rozdzialik - zapewne do Lwich Opowieści. Trzeba kontynuować temat, bo akcja nabierze tempa i niespodziewanie zmieni kurs. Czemu? Tego dowiecie się gdy moje palce dojdą do porozumienia z zegarkiem, pracami domowymi, głową i lenistwem. A wierzcie, ciężko się z nimi naraz dogadać...

Chwilowo to chyba tyle... Trzeba się nieco ogarrrrnąć przed spaniem. A i tak pewnie znowu będziemy buszowały do północy.

Buszujący w zbożu i "hasający w pszenżycie".

Niech internet, internat, mrówczan i majonez będą z Wami!

~Tiga

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz