sobota, 10 stycznia 2015

404 Internet Not Found...

... czyli o tym, że nie miałam jak do tej pory napisać.

Witajcie!

Recenzji nie było w końcu i chyba na razie nie będzie; z przyczyn technicznych. W Święta czas był i owszem, ale nie było internetu. Odzyskałam go dopiero w sumie dzisiaj, bo po prostu zmieniliśmy operatora i dostawcę przesyłu. Dzisiaj za to muszę uczyć się do semestralnego testu z historii sztuki...


Ale są i plusy ostatnich dni. Pomijając to, że wykaraskałam się z zagrożenia z matmy (a wystarczyło, żeby nam zacząć trochę tłumaczyć), to udało mi się dorwać wreszcie opakowanie na dysk twardy, odzyskując w ten sposób połowę moich danych z dysku starego komputera, który raczył paść niedługo po kupnie obecnego. W Sylwestra byłam chyba pierwszy raz poza domem (a tak; nie ma to jak całe życie siedzieć w domu w noc sylwestrową z braku jakiegoś normalnego towarzystwa w swoim wieku), spędziłam go świetnie, chociaż zgon po nieprzespanej nocy był i to konkretny. Co prawda, ja chyba byłam najmniej zezgonowana, ale i tak po długiej walce ze sobą, żeby nie odsypiać tego w dzień, padłam o 5 popołudniu w Nowy Rok. Co prawda tylko na godzinę, ale padłam.


O Sylwestrze ja już lepiej nic więcej mówić nie będę... Bo Amaya mnie zabije. Ale fajnie było. Cały Sylwester oglądania filmów~


Wpadłam w nałóg. Poza tym, że już należę do fandomu Sherlocka, to chyba wpadłam w końcu w nałóg oglądania seriali. Męczę 3-ci sezon Przyjaciół i wreszcie udało mi się dorwać do całej serii Knight Ridera z 2008 roku, którego kocham. I zapominam o tym, że ludzie go nie lubią - zapominam kiedy słucham tekstów KITTa.

I męczę dyskografię Epici. Chociaż chyba troszkę źle zaczęłam. Jak z Saxonem, zaczęcie od nowej płyty kończy się małym zainteresowaniem dla starych. The Quantum Enigma jest nieziemska, Requiem for the Indifferent całkiem niezła, do starszych jeszcze nie podeszłam. Bo mogłabym w kółko słuchać The Second Stone z TQE i płakać. Bo kiedy tego słucham, refren z tym niesamowitym głosem Simone sprawia, że łzy same idą do oczu.


Też chcę mieć 4 oktawowy mezosopran!


Po Amayowej 18-stce mam doła. A może nie tyle doła, co po prostu nie ogarniam, że niedługo będę teoretycznie dorosła. I to mnie przeraża.


Zastanawiam się też, czy dzisiejsza sesja do dowodu skończy się równie zjaranym zdjęciem co zeszłoroczne zdjęcie do legitymacji szkolnej. Tamto to porażka była straszliwa.

Już nie mówiąc o tym z poprzedniego dowodu, który KTOŚ mi zarąbał i robił mu zdjęcia, i ten ktoś teraz ma niezłą bekę. Dzięki, potworku.

Z racji, że nie zrobiłam przedsylwestrowego posta z podsumowaniem roku 2014, to zrobię to sobie teraz. A co!


Podsumowanie...


Co dobrego?

- Zacznijmy od 2-go roku w plastyku (i od tego, że w ogóle zdałam 1 rok  nie umierając z rozpaczy).
- Włosy! Przefarbowałam je sobie wreszcie na jakiś kolor, a nie to myszowato-brązowe coś, co powodowało, że moja bladość była bledsza niż normalnie.
- 22 lipca. Potworku.
- Haa, nie może zabraknąć pozycji płytowych! Wydanie World on Fire było czymś, na co czekałam od początku roku i cieszę się jak dziecko, że mam tą płytę. All hail Slash and the Conspirators! Poza tym monstrualna płyta Priestów. Richie na tej płycie, to też było coś. The Quantum Enigma Epici. Kupiłam sobie też płytę Kruka, Be4ore. I Rock or Bust AC/DC, która nie wypadła jakoś piorunująco, ale miło się słucha. No i ostatni nabytek roku, czyli Warriors of the Road Saxona! A, był też jeszcze Rock in Rio na DVD, genialny koncercik.
- A właśnie, apropo Saxona. Koncert Saxon, Skid Row i Halcyon Way w Progresji. Jaaak ja bym się chętnie wróciła w czasie. Było mocarnie, mimo problemów z nagłośnieniem. Ale liczy się to coś na koncercie, i to coś na pewno było na tym.
- No oczywiście spektakl "Upiór w Moherze" w KCK'u, który po prostu rozwalił system.
- wyjście na Lucy i Kosogłosa.
- Trylogia Igrzysk Śmierci otrzymana na Święta!
- otrzymanie basu i Marshalla do dyspozycji w internacie. To jest coś. Bardzo coś.
- faza na Bodomów. To się w sumie dobrze odbiło na moim zdrowiu psychicznym, o ile jakieś jeszcze posiadam.
- Zaczęłam malować obrazy olejne. 2 już rozdałam, jakiś sukces.
- no i mieszkam na nowym skrzydle z Hikaś.
- wyjazd do Pragi w kwietniu z klasą. Miło było.
- kupiłam sobie nowy telefon, całkiem fajny.
- Koncert Omegi w Lublinie jeszcze!



Co złego?

- Sporo, niestety... Zacznijmy od tej felernej ospy w wakacje, która mi połowę tych wakacji wcięła.
- Odpaliłam 250zł za wymianę szyby w Prestigio, która raczyła pęknąć i zacząć odpadać.
- Odpaliłam cholera-wie-ile za niezliczone ilości słuchawek do telefonu, które niszczę z prędkością doprawdy niesamowitą.
- Straciłam najlepszego przyjaciela, który był dla mnie jak rodzina, którego kochałam i którego strata od sierpnia boli tak samo mocno. Tęsknię za Tobą.
- Nie radzę sobie z matmą i musiałam zacząć brać korki.
- Tyle niepotrzebnych kłótni, wrzasków, problemów z niczego. Brak panowania nad sobą jest chyba coraz częstszy...
- Nie sprzedałam ani jednej pracy. Mam dużo pozycji na liście życzeń wymagających pewnego wkładu finansowego, a ja na nic nie mam kasy. I nie mam pomysłu jak zacząć ją zdobywać na swoich pracach.
- Ktoś mi zarąbał niektóre przybory do rysowania i to kilkukrotnie.
- Jeśli do negatywów mogę zaliczyć foch na Ironów za brak płyty w 2014 roku, i na Helloween za brak chociaż części materiału i nowego singla pod koniec roku to właśnie obwieszczam, że jestem sfochowana.
- Śmierć Joe Cockera.
- Brak czasu. Spowodowany różnymi rzeczami. Ale brak czasu dla rodziny i przyjaciół, znajomych. To bolesna sprawa, silnie oddziałująca na wyrzuty sumienia.
- Zawaliłam kilka przyjęć, urodzin, Mikołajki i Święta jeśli chodzi o dostępność dla najbliższych i o  brak czegokolwiek, czym mogłabym im to wynagrodzić.
- Brak czasu x2 na czytanie książek i moja rosnąca w tym związku głupota.
- Zniszczyłam parę istotnych przedmiotów i urządzeń i to niekoniecznie swoich.
- Prawie zgubiłam pendrive'a Eryka. Na szczęście, jednak się znalazł. Ale co się nastrachałam to moje.
- Coraz gorszy stan zdrowia, niestety.

I reszty grzechów nie pamiętam. I za większość żałuję.

Tyle by było na razie; do napisania, przeczytania czy tam czegoś.
~Tiga