wtorek, 29 lipca 2014

Take me down to the Paradise City...



... czyli to i owo o wakacjach.
Witajcie!

Nie dość, że internet wysiada, że prawie spaliło nam router (ahh, te burze), to jeszcze jakieś 3 tygodnie wakacji spędziłam na chorowaniu. Na ospę. Tak, na ospę. Cóż, taki los dziecięcia chaosu, które nie chorowało na tego typu rzeczy w dzieciństwie...

A potem na złość okazało się, że mama też nie chorowała. I się rozchorowała zaraz po tym, jak ja stanęłam na nogi. Kolejny tydzień w plecy, czyli w sumie, cały lipiec był raczej do bani.

RACZEJ. Bo nie całkiem. I nadal nie wszystko wychodzi tak, jakby się chciało... Ale starania pozostają, więc coś musi się udać. Wczoraj nawet się udało. Tak fajne popołudnie, pierwsze tak fajne od bardzo dawna.

Oglądanie The Big 4 - Live in Sofia powoduje uzależnienie od Am I Evil?. Tigeł tak się uzależnił, że nauczył się tego dziadostwa i gra to, jak tylko dorwie gitarę. To na prawdę uzależnia.

Mam maraton nieustającego pecha. Czego się nie dotknę, psuję, niszczę, tłukę. Wszystko leci mi z rąk, potrącam coś nawet, jeśli 3 krotnie sprawdzę, czy tego nie potrącę. I jestem pewna, że nie, a jednak trącam. Beznadzieja.

Czysta zabawa nowymi programami graficznymi i tabletem. 20 minut na rysunek na Juniora. Po 10 minut na szkice nowego designu Adriana. To lubię. Po roku rysowania prawie tylko i wyłącznie traditionalem, musiałam odreagować i robię teraz prawie wszystko w digitalu. A czeka mnie jeszcze seria portretów... ehh, nie chce mi się.

Mam Redeemer of Souls Priestów - i jestem zadowolona. Obsłuchuję tą płytę na spokojnie, bo po tym, jak bardzo polubiłam Nostradamusa, muszę znów przestawić się na ich stary sound. Ale nie narzekam. I cieszę się, że po transferze Richiego za K.K Downinga Priests brzmią nadal tak, jak dawniej. Brakuje mi tylko pojedynków gitarowych, które za czasów K.K były prawie w każdym utworze.

Teraz tylko czekamy na World on Fire Slasha...

Co do tytułu (i trochę Slasha) - z dedykacją dla potworka. Kocham Cię, wiesz?

Miło jest wiedzieć, że są jeszcze na tym świecie ludzie, którzy chcą spełniać czyjeś marzenia. Bo chcą widzieć uśmiech na twarzy innego człowieka, nie zamierzają się chwalić tym, co dla niego robią.


Soula nie ma, cinko ze słownikiem. Za to nasza patologiczna rodzinka ostatnio tworzy najbardziej epickie teksty:

Tig: *pada* UMARŁAM
K: Nie umieraj, na ziemi jest strasznie długi czas respawnu!
A: Noo, jakaś wieczność
K: Jeden gość czekał 3 dni, nie zapominajmy o tym.
A: I do dzisiaj o nim gadają
K: Bo to jedyny taki przypadek
T: Tamten to wgl był zdolny, tak sobie wyexpił, że został arcymagiem i mógł chodzić po wodzie i zmieniać tą wodę potem w wino. SkubaniutkiK: Tiga, on sam sobie nie wyexpił, to admin dał mu god mode

Miały być jakieś zdjęcia z urodzin, to jakieś będą; a co. I będzie szkic z dzisiaj...

Dzisiejszy szkic...



"Tort" z muffinek z nadzieniem bananowym, nieco już nadgryziony.


Będzie tego na dzisiaj. Adios, amigos. I niech bigos będzie z Wami.
~Tiga


P.S. - Amaya, następnym razem nie przyjeżdżaj do mnie w szpilkach... zamęczysz się xD