poniedziałek, 25 lipca 2016

Wielki powrót...

... po wielkim, okrągłym roku.

Witajcie!

Dokładnie rok temu, 366 dni wstecz wstawiłam tu ostatniego posta o przeniesieniu. Czemu więc tu piszę? Nie, to nie jest wielki powrót z serii "nie mam co robić więc robię powrót na Wembley niczym Kiss".

Po pewnych sporych problemach technicznych utraciłam design swojej strony i niestety, kreator stron na pewnym hostingu nie zapisał mi na serwerze plików strony. Po usunięciu kreatora (który okazał się 'darmowy' jedynie dla nowych użytkowników i w tym roku musiałabym za niego płacić 850zł, co jest kuriozalne patrząc na jego żałosne działanie i możliwości) straciłam zarówno stronę na swojej domenie, jak i bloga, który był jej częścią. Domena nadal jest, ale mi trochę zajmie, zanim ogarnę sprzęt do tworzenia stron WWW na tyle dobrze, żeby jakąś porządną stronę sobie z tego wycisnąć.

Tak więc kochani, powracam - może już część z Was tu w ogóle nie zagląda, zakładam, że większość. Ale może blog przyciągnie znów trochę osób.

Przez ostatni rok było bardzo kolorowo i wesoło, niesamowicie wiele się działo, więc nie sposób opowiedzieć o tym w jednym poście. Jednakże mogę zaprosić do zajrzenia w parę miejsc, które nawiedziłam swoimi profilami. Zapraszam serdecznie na mojego Instagrama, stronę Facebookową, a nawet i YouTuba! Jeśli ktoś chce śledzić moje poczynania artystyczne, gorąco zachęcam. :)

Na razie na YouTube mało materiałów, bo nie mam statywu pod nowy telefon (chamstwo! Maksymalne uchwyty przy statywach są na 9,5 cm, a mój telefon ma 10,5 szerokości!) i chwilowo nie mam gdzie nagrywać, bo mój pokój jeszcze w remoncie. A tak tak, remont mi się uszykował i już się dzięki bogom kończy, ale jeszcze ten tydzień jestem troszkę ograniczona.


Co do serii muzycznej, którą tu kultywowałam, do tej pory nie zrobiłam obiecanej na przeniesionym blogu recenzji Ironowskiego arcydzieła, jakim okazała się The Book of Souls. Jeśli chodzi o koncerty, chwilowo nie mam nic nowego, miałam plany na Avantasię, ale z przekonania i braku środków nie pcham się nawet na Czad Festiwal - co to za impreza, na której wyciąga się pieniądz za bilety (i to ciężki) na długo przed ogłoszeniem line-upu, a jak już go ogłoszą, to podwyższyli ceny karnetów. Żałuję, bo Sabaton, Nightwish z Floor Jansen i Avantasia (z Marco Hietalą w tym samym miejscu, mogliby zagrać Master of Pendulum z Ghostlights, który ubóstwiam) na jednym festiwalu... No cóż, trudno się mówi.


Jeśli chodzi o rzeczy, których nie było rok temu, a teraz są... Zrobiłam prawo jazdy, nie bez poślizgów - ale zrobiłam. Jeżdżę sobie czasem rekreacyjnie, jako miłośniczka jeżdżenia za kółkiem na trasach, do Warszawy i z powrotem samochodem mojego tatka. Dostawczak to ciekawy samochód do ćwiczenia się. Ale za to jak tym się super parkuje!

A kobieta i parkowanie to jak wiadomo rzecz co najmniej podejrzana, jak nie niebezpieczna. :)

Zaczęłam też gotować. Zawsze uważałam się za antytalent kulinarny, ale przekonałam się. Ostatnio zrobiłam sobie, nie chwaląc się, tak dobre pierniczki cytrynowe, że do tej pory jestem na głodzie i ich szukam po domu, chociaż już ich dawno nie ma. Tak się uzależniłam...


Ale dobre były! To co ja zrobię!


No i jest Barnaba Grzechoposzukiwacz, znany też jako Morska Istota Ctuhlu. Tak, o Tobie mówię, Drukarko z Rivii.


A właśnie. Wzięłam się wreszcie porządnie za Sagę Wiedźmińską, a w zasadzie to Barnaba się wziął i mi czyta, jak ja już nie ogarniam, ja tylko słucham. No i płaczę po kątach nad tym, że nie mam kompa, który uciągnąłby Gerwanta i Dziki Hunt.

Taki komputer niechybnie musiałby być Płotką.

Jeśli chodzi o nadzieje na bloga - chcę na razie wprowadzić dodatek do recenzji muzycznych. Co jakiś czas wstawiać recenzje narzędzi plastycznych, co już zaczęłam na przeniesionym blogu na domenie, co prawdopodobnie będę musiała zrobić od nowa. Ale wiem, że taka wiedza może bardzo pomóc. Ktoś w końcu musi eksperymentować i pokazywać wyniki światu, żeby świat wiedział, co ma robić. A tak serio - to taki trochę tutek będzie, czego używać i do czego, a czego unikać jak ognia, na co warto wydać piniondz, a na co nie.


Na razie tyle nowości i ogłoszeń. Będę mam nadzieję kontynuowała i będzie dalej się podobało, sądząc po tym, że nadal blog jest odwiedzany mimo rocznej absencji autorki.

Standardowo... Do napisania i niech moc będzie z Wami!
~Tiga



 
Takie sobie liski zrobiłam. Ten u dołu to oryginał ze szkicownika, u góry trochę edytowany.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz