sobota, 6 kwietnia 2013

O czasie i leniach...

... czyli o moim zamówieniu i o mnie.

Dzień dobry o 9:21!

Tidzia na zajęcia artystyczne dzisiaj miała iść, ale pani od zajęć chora. Wszyscy chorzy - najpierw ja, potem koleżanki, potem moja nauczycielka od matematyki i mój tata... Eh.

Jeśli chodzi o czasową część wpisu - zamówiłam sobie wczoraj The Mystery of Time Avantasii. Polowałam na digipacka, ale w dzień premiery wszystko wydawało mi się tyci za drogie... A tu bach, 3 dni po premierze ceny są KOSMICZNE. Za normalną edycję ludzie chcą po dwakroć tyle, ile w dniu premiery kosztowała limited edition digipack. A w życiu. Muszę się tym razem zadowolić standardowym wydaniem. Ważne, że zamówiona. Obawiam się, że z nowej płyty Sabbs będą nici, a do tego, na złość mojej osobie - nowa płyta Anti Tank Nun wychodzi w moje urodziny. Złośliwość losu od tej pory mnie już chyba nie zadziwi.

Jest kolejna szansa dostania się na Helloween - są gwiazdą 3-go dnia festiwalu "Metalfest Openair Poland". Niestety, pierwszego dnia gra jeszcze Accept, ale jako że tylko on mnie 1-go dnia interesuje, a Soula interesuje druga, mniejsza scena 3-go dnia, to postaramy się pojechać. Tylko najpierw muszę uzbroić się w porządne glany, bo pogo na Are You Metal i Straight Out of Hell
, Burning Sun i w ogóle przez CAŁY koncert będzie straszne.

Akurat słucham Burning Sun, cóż za zbieg okoliczności.

Dzisiaj rano jak się dopiero budziłam, leżąc jeszcze i jęcząc na łóżku, rodzice wyszli z domu. Mama nawet kartkę naskrobała... Ale Aga niestety czytać (jeszcze...) nie umie i zaczęła płakać rzewnie, siedząc na środku pokoju. Gacek dostawał szału a ja nie mogłam zasnąć, a że była dopiero 7:30 to chciałam chociaż do mojego budzika, do 8-mej, poleżeć. Niestety, musiałam posunąć się na łóżku i wpuścić Agę, żeby przestała wyć. Ona oczywiście uwaliła mi się na brzuchu (waży ponad 13 kilo, a ja niecałe 48) i nie mogłam już zasnąć, a co ją przełożyłam, to kładła się w pozycji tak niewygodnej dla mnie, jak to jest możliwe dla psa.

Uroki posiadania szczeniaka w domu, który zachowuje się totalnie jak 2-3 letnie dziecko...
Here I am
Waiting for the thunder
Waiting for the pain
Waiting for the rain, you're bringing
Here I go
Waiting for the thunder
I'm not a saint
Put on your war paint
And kill me

~Waiting for the Thunder, Helloween


Kolejna część słownika przejęzyczeń będzie w najbliższej notce (tj. w następnej, bo jak szybko ją napiszę to nie wiem...) i jeśli dobrze pójdzie, w najbliższej notce będzie recenzja Sacrifice Saxona.

Swoją drogą, ciekawe. Teksty do Freedom Call, teksty Andiego Derisa z jego solowych płyt, nawet teksty Wataina czy Dissection są w internecie, a nie można dostać ani jednego tekstu z najnowszej płyty behemota brytyjskiej i światowej sceny heavy metalowej. A tak tak, mowa tu właśnie o płycie Sacrifice. Saxon jest jednym z najbardziej cenionych, obok Judas Priest, Motorhead i Iron Maiden, brytyjskich heavy metalowych zespołów; jest zespołem z prawie 40-to letnim doświadczeniem i 20-ma albumami studyjnymi, a ilości wszystkich wydawnictw nie sposób się doliczyć. A jednak tekstów nie ma. Skandal, panowie Byford z kolegami.
What I hear, I adhere,
have no fear, say sincere
Are you metal, are you metal
Are you, are you?
Are you metal, heavy metal
Are you, are you... metal?

~Are You Metal, Helloween


Zapachniało wiosną, wczoraj, przedwczoraj już nawet. Oby ten dzisiejszy opad śniegu nie zepsuł nadchodzącej wiosny. Oby ona nadeszła, wreszcie. Paradoksalnie - słucham sobie teraz 7 Sinners i ta ponura, agresywna, ciężka i mroczna płyta kojarzy mi się z latem, słońcem, radością, wakacjami. Ciężkie, acz wesołe, szybkie, pozytywne Straight Out of Hell już chyba zawsze będzie mi się kojarzyło z zimą, pluchą, depresją, półmrokiem, smutkiem. Zabawne... Tak samo Gambling With The Devil czy Dark Ride kojarzą mi się ze słońcem i wakacjami, a wcale nie są takie wesołe (ta druga to już w ogóle nie). Jedyne chyba płyty, które kojarzą mi się zgodnie z ich klimatem, to The Time of the Oath, Fear of the Dark, Dance of Death, Somewhere in Time i Brave New World. Chociaż, Brave New World i tak nie do końca jest zgodne z moimi skojarzeniami.

No i Stiff Upper Lip AC/DC. Do końca życia nie zapomnę, jak taka mała Tidź, mając ze 3 lata (akurat w okolicach premiery tej płyty) błagała tatę na kolanach, żeby puścił jej tą "Złotą" płytę. Złotą, bo okładka wygląda tak. Kiedy wreszcie Tidzia wybłagała nastawienie płyty, kołysała się i klaskała w ręce, skakała po kanapie i miała baw nie z tej ziemi słuchając AC/DC. To się nazywa dziedziczenie gust muzycznych po tacie. I pomyśleć, że w tamtym okresie nikt by pewnie nie przypuszczał, łącznie ze mną, że kiedyś będę tak kochać tą muzykę i będę chciała iść jej torem, będę słuchała gatunków tak czasami ekstremalnych, jak depressive black metal, a na pewno nikt nie przypuszczał, że będę pseudo gitarzystą i pseudo wokalistą blackened thrash metalowego bandu. Zaczęło się od AC/DC i ZZTop (które też ubóstwiałam), mama próbowała mnie nawracać na Abbę i tym podobne (co jej się trochę udało, bo do dzisiaj mam do tej muzyki sentyment, a dzięki mamie pokochałam płytę Come on Over Shanii Twain) ale potem, w wieku 10 lat pokochałam S&M Metallici i zaczęłam przegrzebywać tatkowe archiwa muzyczne. Przez Perfect Strangers, Highway to Hell, T.N.T, AC/DC Live 1992, Czarny Album, Garage Inc. i Load po płyty Maiden, Helloween, Guns n Roses, potem Slasha z Mylesem i The Conspirators, Saxon, Judas Priest. To ostatnie doprawdy odziedziczyłam po tacie, który jest istnym maniakiem Judasów.

Dobra, ja znikam na razie po tych nudnawych a nawet bardzo nudnych wywodach, czas rozwalić dom Saxonem, póki można. Ostatnie słowo na dziś to "dziękuję" dla ekipy OTOPJuniora. Oni będą wiedzieli, za co.

~Tiga

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz