niedziela, 12 maja 2013

Nieoczekiwanie udana...

... impreza urodzinowa.

Dzień dobry~

Tidzia jest totalnie w rozkładzie po piątkowym sprzątaniu w upale, rozwaleniu sobie palca tuż przed planowanym ogniskiem, płaczach, że nie będzie zaproszonego Soula, a potem po zajebistej imprezie z dżentelmenami Ejdrianem i Oskarem. Amen.

Dostałam najbardziej niesamowity prezent na urodziny. I nie chodzi o prezenty, które dostałam do ręki - słodycze, płytę (szykuje się kolejny powód do recenzowania Alcoholici), pluszaka, jeden prezent mam jeszcze otrzymać, bo jeden z panów go zapomniał - kij z tym, mogłoby nie być tych prezentów. Ale przede wszystkim otrzymałam prezent, którego za pieniądze nie otrzymasz. Radość i satysfakcję, że coś się w końcu udało. Miałam już się załamać, jednak zostałam pocieszona.

Ognisko palone dla samego palenia, bo nikt nie piekł w nim niczego (poza gałązkami) - zawsze spoko. Ciągłe przeczucie, że wczoraj był 10 maja - też. "Wóz transmisyjny" zrobiony z terenówki, dwóch włożonych do niej kolumn, komputera, wzmacniacza i odtwarzacza CD - zabawa gwarannntowanaa. Oprócz tego wóz transmisyjny robił za pojazd catheringowy, bo na nim i w nim znajdowało się całe żarcie. Najs.

Gacek bez problemu dogadał się z chłopakami i co ciekawe, po ich pierwszym obszczekaniu nie robił tego więcej i spędził z nami przy ognisku większość czasu, pilnując nas. Normalnie nawet Soula obszczekuje. Za to Aga nie chciała nawet do panów podejść, non stop szczekała i nie chciała się uspokoić, choć Adrian parę razy ją wołał. No wiesz co Aguś, niewinnych ludziów tak obszczekiwać? Trochę dystansu, kochana.

 Nie wspominałam chyba jeszcze o tym, jak bardzo zawiodłam się na nowym singlu Black Sabbath - God is Dead? Luuudzie. Wszyscy jadą po Megadethie za próbki nowej płyty Super Collider, a tak moim zdaniem brzmi to znacznie lepiej, niż nowe Sabbs. Przez 6 i pół minuty z 8 Ozzy stęka, jęczy, skrzeczy i skrzypi, a Tony z Butlerem plumkają sobie jak gdyby nigdy nic. Dopiero po 6:30 zaczyna się coś dziać. To tak na serio piosenka ta ma 2 minuty a nie 8, skoro zaczyna się pod koniec. Dafuq. Panowie, idźcie do domu bo chyba już nic kreatywnego nie wymyślicie.

Jestem potwornie zawiedziona. Okay, komuś się to na pewno podoba, może to kwestia też nastawienia - nie jestem fanką Ozzyego ani Sabbs z nim, wolałam Ronniego Dio, może dlatego ja podchodzę do nowego singla bardziej krytycznie. Inni z kolei jeżdżą po Super Collider - że nie grają thrashowo. Ktoś inny mówi "Nie muszą". Faktycznie, nie muszą. Jak się nie podoba można nie słuchać. Poza tym ja mam dziwne wrażenie, że Dave i ekipa ratują się tym powrotem do klimatów heavy z tonącego statku, jakim jest Wielka Czwórka. Ludzie mówią, że jak już są w Big 4, to powinni grać thrashowo. Tylko że co teraz znaczy ta Big 4? Nic. Slayer prawdopodobnie się rozpadnie, a jeśli przetrwa to straci siłę i znaczenie w świecie metalowym, bo Hanneman był w końcu filarem zespołu, jego ćwiartką, to dużo. Metallica? W ogóle chyba stracili na znaczeniu, Metallica dzisiaj to puste słowo, bo jadą na posunięciach komercyjnych i kasie niż na muzyce. Lubię Death Magnetic, ale przyznaję, że jeszcze jedna thrashowa płyta Metallici i uznam to za totalny brak kreatywności. Widzieli, że dobrze szło im na heavy, ale ReLoad i Load nie sprzedały się tak dobrze jak
Master of Puppets. Jeszcze St.Anger była dobrą płytą (tak, mówcie co chcecie, ale dla mnie dobrą; w końcu, łomotanie i raw heavy metal to muzyka, którą fani metalu powinni lubić, czy może wolimy przysładzanie Linkin Park?), ale thrash robi się w ich wykonaniu nudny. Anthrax? Anthrax jeździ sobie po świecie i koncertuje, radzi sobie bez Wielkiej Czwórki. Więc co Dave ma robić, jeśli nie wrócić na inny, lepszy tor? Gość ma łeb na karku, jeśli widzi, że Wielka Czwórka to (tak jak Rosja w I połowie XX wieku) "kolos na glinianych nogach", a jej znaczenie to już prawie nic. Dlatego mi się zdaje, że stąd powrót Megadethu do klimatów heavy, którymi zieje od próbek Super Collider.

Tyle w tym temacie, bo recenzja przecież miała dopiero przyjść.

Słownik Przejęzyczeń Klawiaturowych autorstwa Soul, Tiga & Klawiatury company ma zaszczyt zaprezentować:

- roa (road)
- prasłowaińskie (prasłowiańskie)
- jestęśmy
-
ejisdów (Ejsidów, inaczej Acidów, Acid Drinkers)
- Iroi (Ironi)
- wracamu (wracamy)
- mikrofoen (mikrofonem)
- dźwęk (dźwięk)
- the time of the otah (The Time of the Oath)
- śnieżkamim (śnieżkami)
- umsrłam (umarłam)
- cynagę (cyganę)
- MHM (MH, MetalHammer)
- pizą (piszą)
- szataine (szatanie)


Także tego.

Najbliższe cele do zrerererecenzowania:
- The Time of the Oath (Helloween)
- Age of the Joker (Edguy)
- ...and Justice for All (Metallica, wczorajszy nabytek)
- La Part Du Diable (Acid Drinkers)
- eweeentuuaaalnie World Painted Blood (Slayer) *tej recenzji się boję, bo u mnie w domu są spore pająki, a jak mi się coś nie spodoba i napiszę coś negatywnego, to jeszcze mnie pogryzą i skończę jak Jeff, a co gorsza jestem gitarzystą rytmicznym...*
- Somewhere in Time (Iron Maiden)
- Carolus Rex (Sabaton, nabytek pseudo wczorajszy, bo miałam dostać od Soula, ale niestety trochę nie wyszło, ale w najbliższym czasie powinnam ją mieć)
- Rabbit Don't Come Easy (Helloween)
- Crusader (Saxon)
- Black Ice, Stiff Upper Lip, Highway to Hell (AC/DC)
- Load, ReLoad, S&M (Metallica)

I to by było tyle chyba...

Znaczy, na pewno jest tego więcej, ale nie chce mi się marnować energii... A, i (nie)stety, mam komunikat. Otóż, recenzji nie będzie. Wiem, wiem, 6-ty raz już ją przekładam. Ale nie mam weny, siły... Postaram się ją w końcu napisać... Może dzisiaj wieczorem. Zobaczymy. Na razie - do z(r)oubaczenia.

~Tiga

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz