czwartek, 30 maja 2013

O wloknach...

... czyli jak wyglada robienie prezentacji na chemię w skladzie Tiga, Bloody, Rafael and Damiano.

Dobry~

Piszac tytul bylam jeszcze na owej prezentacji, jednak reszte dopisuje dnia nastepnego, tj. 31 maja. Jutro dzieen dzieeckaaa. Kto sie cieszy lapka w gore.

Zrobilo sie prezentacje na chemie, zaczelo sie robic album na technike... Ogolnie, bylo co robic przez te 4 godziny. Potem po powrocie do domu Bloody... eh. Ryczalam jak wariatka. Humor ostatnio perfidny, czasu na rekonwalescencje brak. Dopoki nie nadejdzie 28 czerwca, nie bedzie lepiej. I nie chodzi tu bynajmniej o zmeczenie szkola, bo teraz to juz wlasciwie jest koniec, tylko ze teraz czlowiek zamartwia sie z kolei egzaminami do liceum. Bywa.

Recenzja The
Mystery of Time bedzie dzis wieczorem, jak wroce od Bloody. Przynajmniej postaram sie ja napisac, bo mam zwolniony transfer danych sieci w domu. Albo tez dzisiaj ja napisze, a jutro wrzuce na bloga. Niewykluczone tez, ze przy okazji walne recenzje Crusadera Saxona albo Rabbit Don't Come Easy Helloweenu. Nastepne cele plytowe? Jak juz wspominalam, chce doczekac nowej plyty Avenged Sevenfold, a po rozczarowaniu nowymi Sabbs na miejsce ich 13 wskoczyl Super Collider Megadeth.

Dzieki i pozdrowienia dla Wiktorii (i jednej i drugiej) za wsparcie i troske, bo na prawde nie znioslabym tego sama. Tak samo dla Blood, ale Ty to tam mucho wiesz...

Zawsze fajnie wiedziec, ze z racji faktu ze nie zdaje mojej mamusi raportow telefonicznych co godzina, jak wylaczylam telefon na czas szalejacej burzy, zaangazowala mojego ojca, babcie i ciocie, zeby do mnie wydzwanialy i szukaly, po czym dzwonila do Rafaela pytac, czy nie zna naszego aktualnego miejsca pobytu. Zawsze spoko wiedziec, ze jest sie inwigilowanym i nie mozna w wieku 16 lat choc na chwile oderwac sie od czujnej mamusi. Fajnie.

Apropo burzy - wlasciwie, to pol burzy przeplakalam u Bloody w pokoju, drugie pol przesiedzialysmy w kuchni na dole, bo zarowno my jak i mama Blood balysmy sie, ze bedzie powtorka z 7 sierpnia i pamietnej traby powietrznej. A pokoj mojej muchy jest na poddaszu... wyjasniac dalej nie bede, bo raczej nie musze.

To zabawne, ze jedna osoba z 7 miliardow ludzi na tym swiecie moze zmienic caly swiat innej, szarej jednej siedmiomiliardowej. Diametralnie.

Tyle na razie. Czas isc na sniadanie. Za brak polskich znakow przepraszam po raz kolejny - telefon.

~Tiga

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz