niedziela, 19 maja 2013

O bananach i bojowych morelach...

... czyli to i owo o wycieczce na Noc Muzeow.

Dzien dobryy~

Jutro dzien nie bedzie taki dobry, bo po przejsciu prawie 10 kilometrow bedac spiacym i zmeczonym po przejsciu Muzeum Narodowego i stadionu narodowego, moje nogi umra.

Jesli chodzi o tytul, to zaczne od tego, ze w szesc osob z naszej klasy zajelismy sobie tyl autokaru - panowie Adrian, Wojtek, Kuba i Kamil siedzieli na ostatnich 5-ciu siedzeniach, a my z Rafaelem siedlismy tuz przed nimi. Ze wzgledu na kolor swetra Rafael otrzymal najpierw ksywke "zolty", jednak panom sie to chyba znudzilo wracajac z basen... stadionu narodowego w strone starowki, wiec nazwali go "banan". Kiedy potem wracajac odezwalam sie na temat poczynan panow za moimi plecami, zostalam nazwana (ze wzgledu na kolor kurtki) "bojowa morela". Takze tego.

Kiedy dowleklismy sie wreszcie kolo 2 w nocy do autokarow, bylismy zlachani jak ten pies co szalal w studni. Oczywiscie zaserwowalam sobie maraton z Saxonem, zeby nie zasnac, bo taka byla umowa (do teraz nie wiem dlaczego, bo jak w koncu w Skarzysku zaczelam przysypiac to nikomu to nie wadzilo). Sluchac Do It All For You z plyty Crusader przy powoli czerwieniacym sie wschodnim niebie... cos magicznego. Tak samo Nomad Maidenow w trasie, czy The Wicker Man jadac E7 i obserwujac kleby mgly na polach wokol...

Zdjecia zalaczam, zobaczymy co z tego wyniknie - raz, ze nie mam pojecia jak to funkcjonuje w appce bloggera na Androida, a dwa, ze jakosc pozostawia wiele do zyczenia.

Pozdrawiamy z kolegami pana, ktory szedl mostem Poniatowskiego i mijajac nas, mruknal urokliwie - "turysty j**ane". :)

Salwa smiechu, jaka co chwile wybuchala w autobusie w naszej grupce po wjechaniu do Warszawy - bezcenne. Wojtek, zeby wstydu w Narodowym nie bylo, usilowal co jakis czas nas uciszac, a sam ryczal ze smiechu. "Uspokojcie sie" wywolalo tylko kolejny wrzask. Przed samym muzeum chlopaki slaniali sie ze smiechu i zeby uciec przed ewentualnym uchwyceniem ich rozbawienia przez kamere tvn24, chowali sie za mna i Rafaelem. W koncu w Narodowym udalo nam sie w miare nie smiac. Za to kiedy sie wszyscy pogubilismy w Muzeum Wojska Polskiego, to podziabaly mnie komary. Cala szyja w bablach. Chyba lato nadeszlo...

To tyle by bylo z mojej strony na teraz. Jak mi sily starczy to moze jeszcze napisze...

~Tiga

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz