wtorek, 25 grudnia 2012

Dni przeciętne a dni smutne

Czyli zasadnicza różnica między jednym a drugim.

Dziś jest raczej to drugie. Słaby dzień. Nie lubię, gdy muszę chodzić do szkoły w przesadne mrozy czy śnieżyce. Ale taka plucha... nie wiem co gorsze. Oczywiście najbardziej uwielbiam ciepełko, lato, wiosnę, upalne weekendy majowe - tak jak tegoroczny, 9-cio dniowy weekend (mówię tu o uczniach, bo wiadomo, że nie każdy miał aż 9 dni wolnego). Jak zima, to tylko w ferie. Bo jak w szkole nie grzeją, to mróz i śnieg przyjemne nie są.

Karmnik ptasi przeżywa oblężenie to wróbli w liczbie co najmniej 5-6, albo sikorek (sztuk jedna lub góra trzy). Kotu oczy błyszczą - okno robi mu za telewizję w jakości HD. Może oglądać od godziny 7 rano do 4 popołudniu jak jego przyszły obiad nadziewa się słoniną.

Dzisiaj namalowane dwie martwe natury. A ile się naciapałam... przynajmniej jakie takie zadowolenie we mnie obie wzbudziły, z naciskiem na drugą. Ale cóż... to były... druga i trzecia w moim życiu (farbami) i dwie pierwsze całkowicie samodzielnie wykonane. Obym dała radę dostać się do tego liceum... Dziwny ze mnie człowiek. Ludzie marzą o fortunie, karierze prawnika, zdobyciu korony Ziemi albo karierze aktorskiej bądź ogólnie medialnej, a ja tylko mam nadzieję dostać się do plastyka. Trzeba łączyć przyjemne z pożytecznym, jak powiadają - a ja tą robotę uwielbiam, chociaż po dzisiejszym staniu przed sztalugą jestem upiornie zmęczona. Ale nie powiem, że było kiepsko. Bardzo fajnie pobujać się z Buenos Aires i Lipstick on the Glass Maanamu :) Od wczoraj postanowiłam trochę się im przysłuchać. Dobry zespół, może nie tak mocny jak zwykle moje ulubione (to w końcu nie power metal...) ale głos Kory powala na kolana. A przy drugiej martwej naturze już standardzik - Slash, Myles Kennedy & The Conspirators i ich arcydzieło "Apocalyptic Love". Narażę się pewnie wielu fanom Gunsów, jeśli powiem, że odkąd posłuchałam solowego projektu Slasha (konkretnie tego z Mylesem i The Conspirators własnie) przestałam nazywać GnR zespołem rockowym. Przepraszam bardzo... Ale myślę, że Axl przegrywa z Hudsonem 0:10. Sory ;( Doceniam bardzo Guns, lubię. Ale dla mnie obecny zespół występujący pod szyldem "Guns and Roses" to jest kompletna porażka... nie to co kiedyś. Nikogo nie chcę urazić, to tylko moje subiektywne wrażenie. Wolę Slasha.

Nie byłam na czymś w rodzaju Wigilii klasowej. Zwolniłam się. Szkoda...

You seem so far and away...

Dobra, koniec skrobania na dzisiaj. "Niech się dzieje wola Nieba, z nią się zawsze zgadzać trzeba". Zgaaadzam się, a jak. Pozdrawiam od razu całą ekipę z OtopJuniora - dzięki za miłe słowa na temat mojego tamtejszego bloga. Mam nadzieję, że te wypociny tutaj nie będą Was zbytnio straszyć... ;)

Do zobaczenia i ciepłe słowo na zimę - biiiigooos.

~Tiga

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz