... czyli o złośliwości rzeczy pozornie martwych.
Witam witam~
Coś mnie złaapaało. Bigosu nie było, to stąd wszystkie zemsty losu. Nie wspominając o spalonej tuż przed świętami mikrofalówce (którą nota bene osobiście przegrzałam robiąc sobie popcorn). Fajniee.
Well, dzisiaj i jutro mam wolne niby, a i tak tą martwą naturę trzeba skończyć albo chociaż zacząć. Taa, nudna się robię z tym rysowaniem, ale ostatnio podejrzanie dużo czasu wolnego mi to zabiera. Niedługo CIA i FBI wszczną śledztwo na ten temat.
Aaa za ooknem plucha. Ani lodu, ani śniegu... no dobra, lodu trochę zostało na ziemi, ale na drzewach ani krztyny. A tak ładnie było. Najfajniej się jedzie rano autobusem do szkoły (aa jakie cwane? dowóz mamy własny; pod samiutką szkołę, z szoferem) to takie fufne wzorki na szybie zamarzniętej są. A popołudniu, jak nadal są zamarznięte szyby, to jak się przyłoży ciepłą rękę do szyby to się szybciutko rozpuszcza i krople spływają a potem znowu zamarzają i robią się takie mini - sople. Fajnie tak.
Apropos autobusu przypomniały mi się czasy, kiedy jeździłam z mamą samochodem do szkoły... inna szkoła, inne czasy. Wszyscy pomyślą "faaajnie tak samochodem, a autobusem? E." kiedy ja na prawdę lubię jeździć naszym "gimbusem". Fajnie się tłuc rano takim lekko zrzęcholonym potworem. Ale i tak nie narzekam - przyjaciółka jeździ jednym z 4 kursów (w trochę przeciwną stronę) i ma taki rydwan, że wszyscy boją się do niego wsiąść. Nasz chyba jest w najlepszym stanie z tych czterech. Fajnie się jeździ, serio.
"Ja chcę wiosnę albo chociaż wakacje". Ja też, Alex. Chcę ciepełko i już. Chcę budzić się, zamiast w Polsce, w takiej małej Irlandii - wszędzie zielono, piękna, soczysta zieleń, intensywnie niebieskie niebo i białe, kudłate chmurki. Kolorowe kwiaty naprzeciw okna. Chcę móc chodzić do szkoły w moich kochanych koszulach. Jak ja nie cierpię swetrów!
Ale ze mnie eemoooo. Jak już ktoś ładnie ujął.
Baba spada z dachu~ znaczy śnieg. Zawału można dostać.
Napisałabym dalsze części swoich historii, opowiadań - ale jakoś tak nie mam chęci. Źle się kurde czuję. Legenda Feniksa i Cześć, Twoja była popełniła samobójstwo stoją w miejscu.
O drugie proszę mnie nie pytać... opowiadanie ot na dzień bez weny i z potwornym dołem. Jak mam deprechę to piszę kolejne etapy... nie wiem, jak to nazwać, bo rozdziałów to nawet nie ma. Opowieść tak przesiąknięta depresją, że zdołowałaby najbardziej wesołą osobę. I ja to napisałam?!
Ja się do tego nie przyznaję.
You're the keeper of the seven keys...
Ładna pieśń, ładna. Stwierdzam, że nikt z otoczenia nie czuł i nie czuje atmosfery świąt, bo nie wiem czemu. Dziwne... Normalnie to już w listopadzie czuję zapach choinek, czuję tą aurę. Światełka wszędzie, girlandy, transparenty "PROMOCJAAAAA ŚWIĄTECZNAAA! Kup dzisiaj w cenie 19,99 zamiast 39,99 a dostaniesz drugie graatis!**ale tylko żartowaliśmy."
Tak więc tego. A w tym roku zamiast światełek, "Last Christmas I Gave You My Heart" i tym podobnych były reklamy typu "KOOONIEC ŚWIAAATAAA! Pospiesz się zanim spłoniesz w ogniu piekielnym i kup wodę toaletową za 9,99!" i Countdown to Exinction albo When The Wild Wind Blows. To chyba stąd ta niechęć do tegorocznych Świąt. Apokalipsa zawsze spoko. Wkurzyło mnie to. Choć nie powiem, mieliśmy niezły ubaw w szkole - mieliśmy akurat taki dzień, że po pierwszej lekcji nie było dwóch następnych i siedzieliśmy na świetlicy, potem zamiast angielskiego była lekcja wychowawcza (jesteśmy podzieleni na grupy i jednej pani od angielskiego nie było więc zmienili nam organizację dnia, żeby można było przeprowadzić Wigilie Klasowe) a potem było przedstawienie, wolna godzina i do domu. Wszyscy pierwszym kursem po 6-ciu godzinach, jak przypuszczam - przypuszczam, bo zwolniłam się po 4h lekcyjnych. W każdym razie wracając do ubawu - siedząc na świetlicy odliczaliśmy sobie minuty do jednej z przypuszczanych godzin końca świata i śmialiśmy się na cały głos z tego, że nagle coś się dziać zaczęło bo opiekunowie ze świetlicy i woźny zaczęli dziwnie gwałtownie się zachowywać. Pomijam już żarty z wyżu demograficznego we wrześniu 2013.
Tak tak, Soul, Hobbit będzie w trzech częściach. Gdzie logika? W pieniądzu. Trzy książki i trzy filmy, jedna książka i trzy filmy. No ale z czegoś żyć trzeba, prawda...?
"There's no doubt about it - I'm one of a kind, baby".
Do zoubaczyska, bo pewnie to jeszcze na dzisiaj smęcenia nie koniec.
Bigos nie wypalił... to słodkie słowo na pluchę. Piasssskowieeec~
~Tiga
Tak ps. - ktoś się na Hobbita wybiera...?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz