wtorek, 15 stycznia 2013

O braku internetu słów parę...

... i co ogólnie u mnie.

Dzień dobry (albo dobry wieczór, bo jest na dobrą sprawę środek nocy - 8:08 rano)

No na prawdę.

Więc tak - od zeszłego czwartku czy piątku nie miałam internetu. W sobotę... tak w sobotę zajęcia. Rysunek, potem opieprz za to, że nie douczyłam się romańskiej. Obszerne notatki ze stylu romańskiego na zajęciach, zakuwanie w domu i gotycka plus dwie martwe natury farbami na A3.

Sascha mnie zainspirował. Pan Gerstner znaczy. Chyba jego ulubionym zespołem jest TOTO - więc, kuszona faktem, jak świetnie gra na gitarze - postanowiłam posłuchać. Teraz nałoguję. Muszę zdobyć jakąś płytę, ot.

Tata uganiający się o 4 nad ranem za nieposłusznym szczeniakiem - słodkie.

A ona jest złośnica. Nie wolno jej wchodzić na kanapę - co to dla niej, obudziłam się dzisiaj w nocy ze zwiniętym w moich nogach psem. A Gacek się jej boi. Eh, ty stary głupku - bawić się nie umiesz. Ona cię zaczepia, gada, podgryza po uszach (nota bene wielkich) a ty na nią warczysz? Nie ładnie. Chodzenie na smyczy o 8 rano z dwoma psami naraz - jednym 2-3 miesięcznym a drugim 5-cio letnim - bezcenne.

"Gdzie lecisz, rozbójniku jeden? Czekaj na nas!"

Pierwszy raz w życiu mam do czynienia z psem, a właściwie suczką, która GADA. Ale autentycznie. Ona ma swój sposób mówienia. Ona nie szczeka - te jej szczeknięcia, pomruki i wycia to są konkretne wyrazy. I co jakiś czas słychać takie psie wypowiedzi. Wczoraj - mama woła "Agaaa" a pies "Ałaaałałałałałłł". Chyba jej się to imię spodobało.

Aga. Ładnie. Miało być najpierw "gumka", ale mamie się nie podobało.
Sonia nie podobała się tacie. *nadmienić warto, że prawie wszystkie nazwy wymyśliłam ja*
Klara, Saba, Lucca, Nela i Sara też mu się nie podobały, Sara i Klara mnie też nie. *łatwo wydedukować, że wymyśliła je mama*
Aga się akurat podobała. No to teraz zwierzak nazywa się Aga.

Może będzie dzisiaj recenzja - zdobyłam niedawno (o czym już chyba pisałam) Come in From the Rain Andiego Derisa, więc kusi mnie ta płyta. Ew. Czarny Album, Master of Puppets, Load
albo ReLoad Metallici. Od biedy Ride The Lightning, ale to jest płyta na tyle genialna, że chyba nie trzeba nic mówić.

Oj oj, trza niedługo do kina na tego Hobbita.

Dobra, znikam na razie. 8:41? Uh, trza ten gotyk dopieścić i zająć się renesansem. I zanieść do łazienki rzeczy do prania...

O ile zwierzak mi ich jeszcze nie pokradł, bo już 2-giego dnia pobytu bezczelnie usytuowała się na moim łóżku jak wyszłam z Gackiem. Wracam, chce wpuścić psa do pokoju i słyszę to cudowne, basowe "ałałaaaałaałaaał".

Subtelny masz głosik, kÓleżanko.

Dobra, lecę.

~Tiga

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz