wtorek, 22 stycznia 2013

Recenzja...

... na prośbę. Czy to się nie zalicza pod protokół? W końcu to jest ustawianie notek na blogu...

Dobre popołudnie, 16:37.

Poprzedniego posta skrobałam godzinę, teraz zobaczymy jak mi pójdzie.

Miało być Kijem w All bo o to prosił Soul, ale... Ja jestę złośliwcę i dam recenzję czego innego.

Tak między wierszami - Far in the Future rozłupuje pokój. Łóżko jest w fazie dygotania w rytm bębnów Daniego. Matko boska!

Jeżu.

To jedziemy z recenzją bo jak się zdąży włączyć Are You Metal to nie przełączę.

Płyta: Rozbrojeni  - Najlepsze z 25-cio lecia (Unarmed - The Best of 25th Anniversary)
Wykonawca: Dyniowaci (Helloween)
Rok: 2009
Gatunek: Ponoć oni grają power metal, ale... ta płyta zawiera tak niecne gatunki jak jazz, blues, rock i ogólnie akustyczne wersje power metalowych utworów
Skład: Najlepszy. (Deris, Weikath, Gerstner, Grosskopf, Loble)

Dr. Stein - znany dobrze hit z Keeper of the Seven Keys, pt.2  w wersji jazzowej? Helloween potrafi. Genialny teledysk? Helloween potrafi. Teledysk rozwala system tym, z jakim jajem został zrobiony, miny Dyniogłowych powalają (pomijając Saschę, który udaje, że liże gryf gitary, ale Weikowych min nic tu nie przebije). Ogólnie dobry kawałek, bardzo mi się spodobał od samego początku. Dobry pomysł z tym, żeby riffy Kaia Hansena i Michaela przerobić na partie saksofonów, gitary mają nowe partie. Wokal jak na Derisa przystało - genialny. Nie wiedzieć czemu, Markus w teledysku gra na kontrabasie. Wygląda przy tym jak John Belushi, a Sascha wygląda jak Dan Aykroyd z Blues Brothers.

Future World - geniusz akustycznych wersji. Future World było genialne samo w sobie, ale wolę znacznie bardziej wersję z Unarmed. Niesamowite partie akustycznej gitary, przy tym nie zrezygnowano z prowadzącej elektrycznej gitary na lżejszym co prawda przesterze. Sascha, oprócz grania partii niegdyś Kaia Hansena, robi świetne chórki. Wokal... Andi zawstydza Kiskego. Strrrach myśleć. Dani puka w perkusję z ogromnym wyczuciem, a przy tym gdzieś w środku utworu oprócz solo gitary możemy usłyszeć jakieś tajemnicze bongosy, nie wiedzieć, do kogo należące. Nawet Markusa na basie słychać nieco!

If I Could Fly - i wreszcie Derisowska legenda doczekała się pasującej do reszty wersji. Ta z Dark Ride'a nie pasowała do ciężkiego klimatu swoich towarzyszy, a tu pasuje jak ulał w takiej melancholijnej wersji. Nie mogę przestać zachwycać się głosem Saschy. Pianino znacznie lepsze, z własnym "solo". Genialne gitary, zwalające z nóg. Znowu nastrojowa jak nie wiem perkusja. Idealnie wpasowany wokal Andiego, znacznie lepiej zakomponowane linie wokalne niż w oryginale. Uważam to za wyczyn, żeby będąc starszym o prawie 10 lat, nagrać nową wersję lepszą od oryginału, a możliwości głosowe już nie do końca te same. Wokale Saschy świetnie wpasowane w całość, pojawiają się tylko tam gdzie trzeba, ale są znacznie lepiej dosłyszalne niż na "normalnych" wydawnictwach grupy. Solo na akustyku... Leżę i kwiczę.

Where The Rain Grows - tu wolę oryginał. Znaczy - to jest takie przymuloneeee, prawie bluesoweeee, pościeloooweee, jak w przypadku Fallen to Pieces - zależy, jakiej wersji akurat potrzebuję. Kiedy mam ochotę się wyżyć, wolę oryginały, kiedy potrzebuję wyciszenia, wolę słuchać wersji z Unarmed... Ludzie, BAS! Genialny wokal Andiego. Niesamowita perkusja. Znowu dobre chórki, głośniejsze niż zwykle. Właściwie, to już jest prawie duet wokalny. Genialne solówki. Świetna wersja, ale na równi z oryginałem. Ale jest znacznie dojrzalsza w brzmieniu niż ta z lekka szczeniacka pieśń z Master of the Rings.

The Keeper's Trilogy - wielu ludzi nie przepada za tzw. medley, czyli połączeniami wielu utworów. Ja właściwie nie mam nic przeciwko - szczególnie tak dobrym medley'om. Najpierw ok. 4 minut z Halloween, potem ok. 5 minut z Keeper of the Seven Keys, a potem ok. 7 minut z The King for a 1000 Years. Warto nadmienić, że słychać tam właściwie tylko bas, perkusję i gitarę (ale tą ostatnią tylko chwilę, bo akustyczna). Resztę zawala swoim potężnym brzmieniem orkiestra symfoniczna. Niesamowite wykonania, z udziałem chórów. Najbardziej chyba podoba mi się Keeper, a no i potem, w czasie trwania The King..., nie wiedzieć czemu, zostało wepchnięte solo Weikatha z Keeper of the Seven Keys, grane przez orkiestrę - wychodzi monstrualnie. No i wokal Andiego. Od razu widać, że to jest właściwy facet na właściwym miejscu.

Eagle Fly Free - moje zainteresowanie zdobyciem całego Unarmed zaczęło się od tego utworu, otrzymanego od przyjaciółki (nota bene tej samej, która dała mi do posłuchania If I Could Fly, The Dark Ride, Run to the Hills, Aces High i Dance of Death; że o Over the Hills and Far Away Nightwisha nie wspomnę). Niesamowity utwór, z tym, że właściwie nie nagrany przez Helloween, tylko przez coverband Hellsongs. Potem użyto tego, dograno do tego gitarę Saschy i wokal Andiego. Ale, tak czy inaczej - geniusz absolutny, piękna piosenka, niesamowity duet wokalny. Trzeba posłuchać.

Perfect Gentleman - myślałam, że nic nie przebije starej wersji i przede wszystkim jej teledysku; myliłam się, bowiem Helloween podjął wyzwanie nagrania nowej wersji utworu już tak dobrego - do granic możliwości. Teledysku do tej wersji nie było, ale widać ktoś mądry (albo racjonalnie myślący, na przykład Michael) puknął się w czoło i zorientował się, że lepszego teledysku nie zrobią. Skorzystali, że nie było teledysku do Dr. Stein. Ale jeśli idzie o sam utwór - genialny, niesamowity! Nobla Dyniom! Świetne gitary, zastąpienie gitary Rolanda gwizdanym motywem, świetny wokal przebijający wszystko na głowę. Zalatujący bluesem, mistrzowski. Sascha podśpiewuje sobie gdzie trzeba, a oprócz tego jest odpowiedzialny za nieziemskie bluesowe solo. Uwielbiam.

Forever & One - przy oryginale się poryczałam. Ale przy tym jeszcze bardziej. Chór, orkiestra, fortepian i wzruszający do bólu głos Andiego. Niesamowita wersja, nie wiem czy nie lepsza od pierwotnej. Chociaż brak mi tu tej siły, tego pieprznięcia z oryginału, bo w końcu pierwsza wersja pochodziła z dość potężnego The Time of the Oath. Ale nie narzekam. Geniusz sam w sobie, tak czy inaczej.

I Want Out - jak pierwszy raz usłyszałam, to wybuchłam śmiechem i sama do siebie powiedziałam "czyżbym pomyliła płyty?". Ale nie. GENIUSZ OVERLOADED. Tylko poczucie humoru charakterystyczne dla Pestek z Dyni jest w stanie pozwolić na zastąpienie oryginalnych partii gitarowych Kaia Hansena... chórem dzieci. Do tego obydwie gitary, perkusja i bas. Wokal Andiego na miejscu. To żart? Nie, to nie żart. To jest Helloween i to jest nieziemska, znacznie lepsza od oryginalnej wersja. Dzieciaki wykonały kupę dobrej roboty - pomijam, że Andi zaśpiewał po raz kolejny utwór Kiskego 666 razy lepiej niż sam Kiske, ale dzieciaki świetnie zastąpiły gitarę Hansena, a w refrenie wykrzyczały kilkakrotnie I WANT OUT! Dawno nie słyszałam tak dobrze zrobionej, z jajem, nowej wersji utworu. Solo Saschy świetne. Czego więcej chcieć?

Fallen to Pieces - niesamowita gitara Saschy i jego chórki, niesamowite wokale Andiego. Oprócz tego nastrojowa starym zwyczajem perkusja. Coś tam Weika nie słyszę, chyba że mam problemy ze słuchem. Basu też nieco nie słychać, ale nie - tylko momentami, bo ogólnie to słychać. Solówki akustyczne w wykonie pana Pestkera - leżę. I run high and low, I'm fallen to pieces...

A Tale That Wasn't Right - well, najbardziej go na tej płycie nie lubię. Jest taki straszliwie podniosły, sama orkiestra i nota bene świetnie wokale Andiego. Za jego robotę tutaj mogę ten utwór pochwalić, ale nie podoba mi się ta jego niesamowita powaga, podniosłość. Nie pasuje po prostu do reszty - o ile Forever and One jest tu klimatyczne tak jak w oryginale, ale potraktowane z dużą dozą wyrozumiałości, to A Tale... jest zwyczajnie sztywne. Dlatego go nie lubię.

Kóniec.

Soul, wracaj mi tu i czytaj, chciało się to się ma. c:

Ingo, Polu - testament nadal aktualny. Mówcie co chcecie, ale i tak aktualny.

~Tiga

Do posłuchania na teraz - 10 CC (Tak, to nazwa zespołu) i utwór "I'm not in Love".
Jestę, zniknę, wrócę jutro.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz